BOKSERSKIE NOTATKI ANDRE
Pepsi Coliseum, Quebec City, Canada - December 2010
Tuz przed swietami, czyli w okresie kiedy juz myslimy tylko o choince i santa Claus, wraz z grupa znajomych sprawilismy sobie sami znakomity prezent, a mianowicie wypad na gale do Kanady. Okazja ku temu byla znakomita, gdyz przynajmniej trojka z nas jest wielkimi fanami Bernarda a prawde mowiac kazda jego walka moze by juz ostatnia, wiec jezeli jest szansa, nalezy ja wykorzystac i zaliczyc taka impreze.
Pogoda nie najlepsza, a i do Quebec od nas troche daleko, wiec zdecydowalismy sie na lot, malym layover w Montreal, ale z wystarczajco duzo czasu by strzelic kilka szklaneczek scotcha w duchu bokserskich wrazen…lol…
Okolo poludnia jestsmy juz w Quebec City, ktore zawsze lubilem, aczkolwiek zimy przerazliwe i tego dnia rowniez wiatr malo nie urwie glowy. Szybki check-in w hotelu i wypad na wczesniejszy lunch, a nastepny krok to juz hala Pepsi Coliseum. Budynek z zewnatrz moze nie najbardziej imponujacy, ale to kultowe miejsce dla wielu Kanadyjczykow. W latach 1972-1995 wystepowali w niej slynni Quebec Nordiques. Pepsi nabyla pod koniec lat dziewiedziesiatych prawo do nazwy I aczkolwiek imprze bokserskich nie ma w niej czesto, to jest to idealne miejsce na organizowanie bokserskich impraez. Wchodzac na glowna hale, latwo zauwazyc dlaczego. Niemalze z kazdego miejsca w dwoch glownych cenowo sektorach jest znakomity widok na ring. Cala nasza grupa I kilku znajomych z okolic Quebec siedzi razem, wiec mozemy rozwinac flage…
Kilka mniej znaczacych walk na poczatku imprezy pominelismy mniejszym zainteresowaniem, ale juz teraz toczy sie interesujacy pojedynek pomiedzy naszymi rodakami Danielem Jacobsem a Jesse Orta. Wlasciwie caly pojedynek przebiegal do jednej bramki i zakonczyk sie w piatej rundze TKO. Jacobs zrobil to czego oczekiwano od niego. Stylem raczej nie zachwycil. Peter Quillin natomiast porwal swoim szybkim nokautem w pierwsej rundzie cala publike na nogi. Spektakularny nokaut na bezradnym Kanadyjczyku Martinie Desjardins…Dluzsza przerwa, wiec czas na rozmowy i odrobine “plynu bogow”...lol…Paul Malignaggi i Michael Lozada to ostatnia walka przed glownym wydarzeniem wieczoru. Brooklynczyk jest najwyrazniej niezbyt lubiany w Quebec, ale nie przszkodzilo mu to by zakonczyc Lozade juz w 6 rundzie. Walka odbyla sie w limicie welterweight, ale mielismy wszyscy wrazenie iz Paul jest zbyt wolny w tej walce, porownujac oczywiscie do innych jego wystepow. Moze to te zimne powietrze w Quebec spowodowalo to….lol…
Woooow… Na widowni jest juz komplet. Wyglada na pelna sale czyli jakies 15 – 16 tysiecy ludzi a atmosfera wrecz obledna. Juz wchodza do ringu glowni bohaterowie wieczoru. Bernard witany gwizdami, i negatywnym halasem widowni. Spokojna muzyka niemalze zaprzecza energi widowni. Jean przy oblednej wrzawie. Na duzych ekranach pokazywane twarze gosci. Zauwazylem Luciana Bute i Glena Johnsona. Tarver oczywiscie pracujacy dla SHO wzbudza duze zainteresowanie i mnostwo ludzi robilo sobie z nim zdjecia w przerwach pomiedzy walkami…Rozpoczyna sie walka.
Poczatkowe tempo naprawde dobre co jest duzym zaskoczeniem gdyz spodziewlem sie, ze 46 letni Philadelphijczyk bedzie raczej staral sie o mniejsze tempo w czasie tego pojedynku. Obaj piesciarze zadaja dobre kombinacje… Intersujaco. Koncowka pierwszej rundy to potkniecie przy linach Hopkinsa i Pascal wykorzystuje sytuacje nagrodzona liczeniem Bernarda. Oficyjalny nokdaun. Sedzi ringowy z Montrealu, wiec troche to wkurzajace.Druga runda, bardzo wyrownana i trudna wskazac na lepszego w ringu, ale niestety ponowne liczenie Bernarda w rundzie trzeciej stawia tego zawodnika w zlej sytuacji na kartach punktowych. Kolejne rundy to dosc wyrazny spadek aktywnosci Pascala I wzmozenie tempa walki przez Hopkins. Ostatnie szesc rund to w mojej opinii przewaga Amerykanina ze znakomita runda 12 w wykonaniu obu piesciarzy, ale Kanadyjczyk konczy te walke naprawde bardzo wykonczony. Siedzimy na tyle blisko, ze roznice w przygotowaniu kondycyjnym widac bardzo wyraznie. Mam dziwne wrazenie, ze roznicy wieku nie dostrzegl naprawde nikt. Bernanrd to fenomen I zaprzeczenie faktu, ze kazdy sie starzeje. Nie moge wprost uwierzyc, ze jest on 8 lat starszy ode mnie…lol…
Oczekujemy na wyniki. Juz sa:113-113, 114-114 & 114-112 dla Bernarda ale to oznacza iz “majority draw” pozwala Pascalowi na zatrzymanie tytulow...Owacje widowni ale slyszymy rowniez glosy rozsadku z francuskim akcentem dookola nas, gdzie wyraznie slychac iz ten wynik moze byc postrzegany jako niesprwiedliwy i ze rewanz bylby wsklazanu. No coz, pozyjemy, zobaczymy…
Powrot do hotelu w niezlych nastrojach. Jest juz pozno, ale wpadamy jeszcze do hotelowego baru na drinka tuz przed zasnieciem. Jutro lot powrotny do Bostonu…
Z przyjemnoscia poczytam wasze wspomnienia z jakichkoklwiek bokserskich imprez.
Pepsi Coliseum, Quebec City, Canada - December 2010
Tuz przed swietami, czyli w okresie kiedy juz myslimy tylko o choince i santa Claus, wraz z grupa znajomych sprawilismy sobie sami znakomity prezent, a mianowicie wypad na gale do Kanady. Okazja ku temu byla znakomita, gdyz przynajmniej trojka z nas jest wielkimi fanami Bernarda a prawde mowiac kazda jego walka moze by juz ostatnia, wiec jezeli jest szansa, nalezy ja wykorzystac i zaliczyc taka impreze.
Pogoda nie najlepsza, a i do Quebec od nas troche daleko, wiec zdecydowalismy sie na lot, malym layover w Montreal, ale z wystarczajco duzo czasu by strzelic kilka szklaneczek scotcha w duchu bokserskich wrazen…lol…
Okolo poludnia jestsmy juz w Quebec City, ktore zawsze lubilem, aczkolwiek zimy przerazliwe i tego dnia rowniez wiatr malo nie urwie glowy. Szybki check-in w hotelu i wypad na wczesniejszy lunch, a nastepny krok to juz hala Pepsi Coliseum. Budynek z zewnatrz moze nie najbardziej imponujacy, ale to kultowe miejsce dla wielu Kanadyjczykow. W latach 1972-1995 wystepowali w niej slynni Quebec Nordiques. Pepsi nabyla pod koniec lat dziewiedziesiatych prawo do nazwy I aczkolwiek imprze bokserskich nie ma w niej czesto, to jest to idealne miejsce na organizowanie bokserskich impraez. Wchodzac na glowna hale, latwo zauwazyc dlaczego. Niemalze z kazdego miejsca w dwoch glownych cenowo sektorach jest znakomity widok na ring. Cala nasza grupa I kilku znajomych z okolic Quebec siedzi razem, wiec mozemy rozwinac flage…
Kilka mniej znaczacych walk na poczatku imprezy pominelismy mniejszym zainteresowaniem, ale juz teraz toczy sie interesujacy pojedynek pomiedzy naszymi rodakami Danielem Jacobsem a Jesse Orta. Wlasciwie caly pojedynek przebiegal do jednej bramki i zakonczyk sie w piatej rundze TKO. Jacobs zrobil to czego oczekiwano od niego. Stylem raczej nie zachwycil. Peter Quillin natomiast porwal swoim szybkim nokautem w pierwsej rundzie cala publike na nogi. Spektakularny nokaut na bezradnym Kanadyjczyku Martinie Desjardins…Dluzsza przerwa, wiec czas na rozmowy i odrobine “plynu bogow”...lol…Paul Malignaggi i Michael Lozada to ostatnia walka przed glownym wydarzeniem wieczoru. Brooklynczyk jest najwyrazniej niezbyt lubiany w Quebec, ale nie przszkodzilo mu to by zakonczyc Lozade juz w 6 rundzie. Walka odbyla sie w limicie welterweight, ale mielismy wszyscy wrazenie iz Paul jest zbyt wolny w tej walce, porownujac oczywiscie do innych jego wystepow. Moze to te zimne powietrze w Quebec spowodowalo to….lol…
Woooow… Na widowni jest juz komplet. Wyglada na pelna sale czyli jakies 15 – 16 tysiecy ludzi a atmosfera wrecz obledna. Juz wchodza do ringu glowni bohaterowie wieczoru. Bernard witany gwizdami, i negatywnym halasem widowni. Spokojna muzyka niemalze zaprzecza energi widowni. Jean przy oblednej wrzawie. Na duzych ekranach pokazywane twarze gosci. Zauwazylem Luciana Bute i Glena Johnsona. Tarver oczywiscie pracujacy dla SHO wzbudza duze zainteresowanie i mnostwo ludzi robilo sobie z nim zdjecia w przerwach pomiedzy walkami…Rozpoczyna sie walka.
Poczatkowe tempo naprawde dobre co jest duzym zaskoczeniem gdyz spodziewlem sie, ze 46 letni Philadelphijczyk bedzie raczej staral sie o mniejsze tempo w czasie tego pojedynku. Obaj piesciarze zadaja dobre kombinacje… Intersujaco. Koncowka pierwszej rundy to potkniecie przy linach Hopkinsa i Pascal wykorzystuje sytuacje nagrodzona liczeniem Bernarda. Oficyjalny nokdaun. Sedzi ringowy z Montrealu, wiec troche to wkurzajace.Druga runda, bardzo wyrownana i trudna wskazac na lepszego w ringu, ale niestety ponowne liczenie Bernarda w rundzie trzeciej stawia tego zawodnika w zlej sytuacji na kartach punktowych. Kolejne rundy to dosc wyrazny spadek aktywnosci Pascala I wzmozenie tempa walki przez Hopkins. Ostatnie szesc rund to w mojej opinii przewaga Amerykanina ze znakomita runda 12 w wykonaniu obu piesciarzy, ale Kanadyjczyk konczy te walke naprawde bardzo wykonczony. Siedzimy na tyle blisko, ze roznice w przygotowaniu kondycyjnym widac bardzo wyraznie. Mam dziwne wrazenie, ze roznicy wieku nie dostrzegl naprawde nikt. Bernanrd to fenomen I zaprzeczenie faktu, ze kazdy sie starzeje. Nie moge wprost uwierzyc, ze jest on 8 lat starszy ode mnie…lol…
Oczekujemy na wyniki. Juz sa:113-113, 114-114 & 114-112 dla Bernarda ale to oznacza iz “majority draw” pozwala Pascalowi na zatrzymanie tytulow...Owacje widowni ale slyszymy rowniez glosy rozsadku z francuskim akcentem dookola nas, gdzie wyraznie slychac iz ten wynik moze byc postrzegany jako niesprwiedliwy i ze rewanz bylby wsklazanu. No coz, pozyjemy, zobaczymy…
Powrot do hotelu w niezlych nastrojach. Jest juz pozno, ale wpadamy jeszcze do hotelowego baru na drinka tuz przed zasnieciem. Jutro lot powrotny do Bostonu…
Z przyjemnoscia poczytam wasze wspomnienia z jakichkoklwiek bokserskich imprez.